Wiązownica Kolonia. Niezwykła historia tajemniczego pałacu „Dzięki”

Niedaleko Staszowa w województwie świętokrzyskim, we wsi Wiązownica Kolonia znajduje się tajemniczy pałac, miejsce obrosłe w liczne legendy i wyjątkową historię. Okazją do jej poznania, posłuchania opowieści właściciela i obejrzenia obiektu była tegoroczna „Noc muzeów”.
Zespół pałacowy „Dzięki” położony jest w gminie Staszów i jest jednym z najciekawszych w regionie świętokrzyskim. Zbudowany został w stylu neogotyckim z elementami mauretańskimi. Nasz dziennikarz odwiedził obiekt dowiadując się o jego istnieniu przy okazji „Nocy muzeów” 2022.
Na miejscu został przywitany przez samego właściciela, spadkobiercę fundatora i budowniczego pałacu – carskiego generała i senatora Wasilija Pogodina. Pan Aleksander Pietrow osobiście oprowadził gości po wszystkich pałacowych komnatach, opowiadając w dużym skrócie historię rodziny na tle historii Polski od drugiej połowy XIX wieku.
Pałac został wybudowany w latach 1842-1844 przez carskiego generała i senatora Wasilija Pogodina, który otrzymał w uznaniu zasług od Mikołaja I Romanowa ziemie w ówczesnym majoracie osieckim. Następnie po jego śmierci w roku 1863 majątkiem zarządzała jego córka Aleksandra wraz z mężem Aleksandrem Pietrowem – mistrzem szachowym i ministrem w Radzie Administracyjnej Królestwa Polskiego. Ich syn Bazyli mieszkał w Wiązownicy do roku 1914. Rodzina już w połowie XIX wieku całkowicie się spolszczyła czego dowodem było aktywne wspieranie Powstania Styczniowego. W ich domu bywali generał Marian Langiewicz – dyktator powstania czy pułkownik Dionizy Czachowski – naczelnik wojenny województwa sandomierskiego.
Od roku 1997 pałac „Dzięki” ponownie jest w rękach rodziny, która go odkupiła. Od tego czasu Baron Aleksander Pietrow, imiennik i prawnuk sławnego szachisty, spadkobierca rodu, stopniowo odbudowuje i urządza na nowo historyczną rezydencję starając się nadać jej nowe funkcje. Stale kultywuje też tradycje związane z obiektem, regionem świętokrzyskim i Powstaniem Styczniowym. Jego arcyciekawe opowieści przy pysznej kawie nie mają końca, o czym przekonał się nasz redakcyjny kolega.