Nowe informacje z USA od małej Hani
– Proszę bądźcie przy mnie i módlcie się żebym dała radę to wszystko przejść i mój organizm to wytrzymał – pisze do nas Hania Terlecka ze szpitala w USA. Od stycznia Hania, u której w listopadzie 2019 roku lekarze zdiagnozowali raka mózgu, przebywa w klinice w Ohio, gdzie lekarze wciąż walczą o jej życie.
Oto kolejny list od Hani do nas wszystkich:
Witajcie kochani
To ja, Wasza mała Hania…. kolejny krok rozpoczęłam 14 maja, tym razem 2 dni ciężkiej chemii, 2 dni przerwy, a potem autoprzeszczep podczas którego onkolodzy podali mi moje komórki macierzyste. Pewnie ciekawi jesteście, jak ja się czuję, bo już kilka dni minęło…no ale pewnie Was nie zaskoczę. Niestety, jak zwykle jest ciężko, bo znowu trafiłam na OIOM, a moi rodzice mówią, że OIOM to teraz nasz dom, bo spędzamy tu więcej czasu niż na oddziale onkologii.
Jedno jest tylko pocieszające, że wszyscy tutaj już mnie bardzo dobrze znają i nawet, jak tętno skacze mi do ponad 200 ud/min, to mówią „to nasza Hania, u niej to już jest to normalne”. Ale tym razem wysokie tętno to jedno, ale gorączka i inne skutki uboczne chemii i spadki wyników to kolejne problemy. Mama z tatą są już razem ze mną i to jest fajne, że mam ich tutaj i jesteśmy razem…
26 maja był Dzień Mamy i wiecie, że moja siostra Martynka zrobiła dla mamy prezent? Namalowała obrazek i powiedziała, że to od nas… tak naprawdę ja jeszcze nie jestem w stanie nic zrobić, choć mama powiedziała mi na uszko, że najlepszym prezentem byłoby, gdybym ja znowu zaczęła się uśmiechać. Moja siostra Martynka powiedziała też do mamy ,,mamo życzę ci żebyś już nie płakała”.
Chciałabym, żeby nadeszły już te lepsze dni dla mnie i dla naszej rodziny…
Wiecie, od samego początku choroba strasznie mnie rozłożyła, nie dała mi nawet szansy żebym przyleciała tutaj o własnych siłach. Ciężkie chemie nie pozwalają mi nawet na rehabilitacje, bo nawet jak lepiej się poczuję, to od razu zaczynam kolejny cykl i znów trafiam na OIOM.
Czekam na te lepsze dni, bo tak sobie myślę, że przebyłam taki szmat drogi, tak daleko po zdrowie i życie, a reszta, jak to tata mój mówi małymi kroczkami Haniu…dlatego bądźcie ze mną, bo to daleka droga niestety i nie da się tak po prostu kliknąć w jakiś magiczny przycisk i choroba zniknie.
Ja miałam tego pecha, że rak choć stosunkowo niewielki to nie miał dla mnie litości, ale wy daliście mi szanse go pokonać i ja walczę z całych moich sił żeby tą szansę wykorzystać ale nie jest łatwo. Proszę bądźcie przy mnie i módlcie się żebym dała radę to wszystko przejść i mój organizm to wytrzymał.
Jeszcze raz dziękuje moim ciociom ze tak wspaniałe prowadzą moja stronę za ich zaangażowanie i wielkie serce.
Aaaa i jeszcze jedno, wcześniej jak mnie poznaliście byłam blondynką, a teraz mama z tatą mówią ze jestem ich czarnulką, mam wszystko nowe: ciemne włosy, rzęsy, brwi i nowe paznokcie, nie wiem na jak długo ale zobaczcie sami.
Zdjęcia: Fb