157. rocznica wybuchu Powstania Styczniowego

W województwie świętokrzyskim obchody 157. rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego rozpoczną się w sobotę rano uroczystą Mszą Świętą w kościele p.w. św. Andrzeja Apostoła w Suchedniowie. Następnie wyruszy XXVII Marsz Szlakiem Powstańców Styczniowych Suchedniów-Bodzentyn. Marsz organizuje, jak co roku, Związek Strzelecki „Strzelec”. Komendantem Marszu jest Daniel Woś.
– Wymarsz z Suchedniowa rozpocznie się o godzinie 9.30 spod krzyża przedpowstańczego przy ulicy Bodzentyńskiej. Co roku w tej formie uczczenia tego powstańczego zrywu Polaków uczestniczy około 400 osób – poinformował nas komendant Marszu Daniel Woś.
Tegoroczny Marsz odbywa się pod hasłem „Z prochów naszych powstaną mściciele”. W uroczystościach weźmie udział minister Jan Józef Kasprzyk, szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.
Powstanie Styczniowe wybuchło 22 stycznia 1863 roku w Królestwie Polskim i 1 lutego 1863 roku na Litwie. Było to największe powstanie narodowe na ziemiach polskich. W chwili wybuchu powstania w Królestwie Polskim stacjonowało 14 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Szeregi powstańców liczyły 6 tysięcy ludzi. 22 stycznia 1863 roku oddziały powstańcze zaatakowały łącznie 26 garnizonów rosyjskich.
W województwie świętokrzyskim w nocy z 22 na 23 stycznia 400-u osobowy oddział gen. Mariana Langiewicza zaatakował Bodzentyn. Bitwa o miasto pozostała nierozstrzygnięta. Rosjanie podpalili miasto i wycofali się do Kielc. Gen. Langiewicz przemieścił się do Wąchocka, gdzie przeprowadził koncentrację oddziałów, które miały pójść na Warszawę. Pod koniec stycznia ich stan osobowy osiągnął tam 1400 ludzi.
Zbiórka oddziałów powstańczych, przygotowujących atak na garnizon rosyjski w Kielcach, została zaplanowana na Karczówce. W sumie przybyło tam około 200 powstańców, od których przysięgę odbierali ojcowie bernardyni z klasztoru na Karczówce. Garnizon rosyjski liczył w tym czasie 10 kompanii piechoty, dwa szwadrony jazdy, jedną sotnię kozaków oraz 280 artylerzystów obsługujących 8 dział. Dowództwo rosyjskie uprzedzone o wybuchu powstania zgromadziło na kieleckim Rynku 700 żołnierzy ustawionych w czworobok, z dwoma armatami w gotowości do odparcia ataku. Dowódcy powstańców po uzyskaniu informacji o koncentracji sił rosyjskich nie podjęli decyzji o ataku na Kielce i rozpuścili konspiratorów do domów.
Kielce w tym czasie przypominały obóz warowny. Jak informowano w krakowskim „Czasie”, wojska rosyjskie w pierwszych tygodniach od wybuchu powstania obozowały na ulicach, działa były rozstawione na Rynku, lonty zapalone, a gęste patrole kozaków tratowały przechodniów. Domy kielczan poddawano rewizjom i wprowadzono godzinę policyjną. Na mieszkańców Kielc dwukrotnie nałożono kontrybucje. Schwytani powstańcy trafiali do więzienia na Zamkowej. Egzekucje skazanych na śmierć przez rozstrzelanie lub powieszenie odbywały się przy cmentarnym murze (dziś Cmentarz Stary przy ul. Ściegiennego), na Pocieszki i na Krakowskiej Rogatce. W 1864 roku garnizon rosyjski w Kielcach liczył 3365 żołnierzy.
Powstanie trwało do grudnia 1864 roku. Najdłużej walczył oddział gen. księdza Stanisława Brzózki na Podlasiu. Przez oddziały polskie przewinęło się w ciągu 2 lat 200 tysięcy ludzi. Zginęło 10 tysięcy powstańców. Na Sybir zesłano z Królestwa ok. 25 tysięcy, a z Litwy 40 tysięcy Polaków. Władze rosyjskie skonfiskowały 1660 majątków szlacheckich i wiele dóbr należących do zakonów i diecezji Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Konfiskacie uległ również klasztor oo. bernardynów na Karczówce i ziemie, które posiadał. Miastom w ramach represji odbierano prawa, powodując ich upadek. W regionie świętokrzyskim dotyczyło to między innymi Nowej Słupi, Pacanowa, Pierzchnicy, Oleśnicy, Opatowca, Szydłowa i Klimontowa.
Popowstaniowym znakiem, który przyjął się w kulturze Polek i Polaków, jest noszenie obrączek na prawej dłoni. Do 1863 roku, tak jak w całej Europie, obrączki w Polsce były zakładane przez małżonków na rękę lewą, bliższą serca. W czasie Powstania Styczniowego i po jego upadku na znak żałoby narodowej po utracie swojej Ojczyzny obrączki przełożono na rękę prawą, tak jak u osób, które utraciły swego małżonka. Znak ten trwa do dziś.
Zdjęcia: Daniel Woś, wikipedia.