Felieton ponoworoczny

Nie milkną echa sylwestrowego szaleństwa, które jak Polska długa i szeroka przetoczyło się przez kraj i na chwilę pozwoliło zapomnieć o codziennych kłopotach, wyciszając nacechowane konfliktem polityczne dyskusje.
Czy aby na pewno? Już pamiętnego wieczora dało się zauważyć na wszelkiej maści portalach społecznościowych, że rodzi się nowy konflikt – po jednej stronie widzowie „Sylwestra Marzeń z Dwójką”, gdzie gigantyczną oglądalność generował przede wszystkim Zenek Martyniuk, a po drugiej rodzący się ruch „Niezgoda na disco”. Członkowie tej drugiej grupy z poczuciem niewątpliwej wyższości kulturowej nad pierwszymi odliczali minuty do godziny 24:00 w rytmach serwowanych przez TVN i Polsat. Tam królowali artyści wykonujący szeroko rozumiany Pop i Rock. Oczywiście o gustach muzycznych nie dyskutujemy, natomiast konflikt ten w dużym stopniu nakłada się na spór polityczny i powoduje, że staje się on coraz mniej czytelny.
Jak każdy nowo powstały ruch społeczny „Niezgoda na disco” ma swoich duchowych przywódców, którzy wyznaczają kierunek oburzenia, określają który artysta i która piosenka trzyma poziom, a która jest „passe”. Naturalnie szufladkowani są przez nich wszyscy widzowie „Sylwestra Marzeń z Dwójką, automatycznie wiązani z 500+, co mają potwierdzać badania wskazujące, iż są mieszkańcami wsi i małych miasteczek, a poziom ich wykształcenia to w najlepszym wypadku gimnazjum.
Ten samozwańczy „Dyrektoriat” składa się głównie z celebrytów i dziennikarzy związanych z największymi prywatnymi stacjami radiowymi i telewizyjnymi. Wszyscy oni ubolewają nad upadkiem polskiej piosenki, bezlitośnie krytykując Zenka Martyniuka i innych reprezentantów gatunku Disco Polo, okraszając swoje posty na Facebooku śmiesznymi nawet memami.
Ta troska o stan polskiej piosenki i ogólnie o kondycję kultury narodowej byłaby nawet godna pochwały, ale Ci, którzy krzyczą teraz najgłośniej, przez lata skutecznie eliminowali rodzimych twórców z mediów, których oblicze kształtują. W dużych, prywatnych stacjach radiowych, które obecnie są niemal monopolistami (RMF FM – 27%, Radio Zet 12% ), muzyka w języku polskim gości głównie w nocy, w czasie najmniejszej słuchalności. Dostęp do anteny mają niemal wyłącznie wybrani artyści, promowani przez duże wytwórnie płytowe, będące własnością podmiotów zagranicznych. Bardzo często wykonywane przez tych artystów utwory również pochodzą od zagranicznych (np. szwedzkich) kompozytorów, powiązanych kapitałowo poprzez agencje publisherskie z tymi wytwórniami.
Wszystko to powoduje, że dla przeciętnego słuchacza w Polsce oferta muzyczna w stacjach telewizyjnych czy radiowych jest daleko niewystarczająca. Stan polskiej piosenki stale się pogarsza, a wraz z eliminowaniem z rynku kolejnych wykonawców na placu boju pozostaje Maryla Rodowicz czy Zenek Martyniuk. I właśnie oni są w stanie przyciągnąć miliony przed telewizory, doprowadzając do szewskiej pasji wszystkich cmokaczy z tzw.”Salonu”.
Szanowni celebryci i dziennikarze z obu stron tego sporu, zastanówcie się wraz z nowym rokiem, jak promować dobrą polską piosenkę, jak spowodować, żeby pojawiały się znowu prawdziwe przeboje, których refreny każdy będzie mógł zanucić, jadąc rano do szkoły czy pracy. W przeciwnym razie pustka będzie nadal wypełniana przez piosenki typu „Przez Twe oczy zielone”, a publikowane przez was „memy” śmieszne będą tylko dla was.
Podsumowując dzisiejsze rozważania, wszystkim, którzy tak cierpią z powodu sukcesów Zenka Martyniuka, zadedykuję tekst hrabiego Ponimirskiego, tak wdzięcznie zagranego przez Wojciecha Pokorę w filmie „Kariera Nikodema Dyzmy” – …Z was się śmieję! Z was! Elita! Cha, cha, cha…
Andrzej Tonimski